Archiwum marzec 2005, strona 3


mar 05 2005 brednie naćpanej serem..
Komentarze: 5

a teraz wam opowiem peną historię.. nie wartą złamanego grosza..
była sobie raz pewna histeryczka, która nie umiała żyć bez narzekania na wszystko wokoło.. nic sie jej nie podobało.. nienawidziła swojej rodzinki i ludzi.. niektóych ludzi, którzy wg niej zrobili jej kirzywdę.. taka to była suka...pieprzone dziecko nadzieji i małomiasteczkowych romansów, które czekało na cud.. cud..eh.. a jaki to miał być cud?.. księcia na białym koniu, sprawiedliwośc i pokoju.. wolności.. eh..tylko, że nic sie nie spełniało.. eh zabijała się.. zabijała sie codziennie przez 365 dni w roku.. ale zawsze ją odratowano... nienawidziła się przez to.. i wiecie co.. miała racje.. świat byłby wtedy lepszy.. mniej kłutni by było u niej w domu.. eh.. i jeszcze ten głos.. mówiący "Aguś..Aguś..."..stawała jej wtedy przed oczami twarz hipokrytki, która chciała byc szczera, a kłamała jak słowa tej piosenki.. nienawidziła jej...a tak starała się być inna niż wszycy a przez to była taka sama..tak samo głupia i zakłamana w najgorszym tego słowa znaczeniu..gdyż okłamywała samą siebie..żyła marzeniami, które roiły sie w jej chorym umyśle.. w końcu pojawia się eureka.. i mówi jej.. to nie jest zycie.. tak nie wygląda nic.. po co marnowac sie na mrzonki.. "widziała ludzi..zabieganych, zapłakanych.. gdyż jej oczy byly szkliste niczym tafla jeziora.." w pewnym momencie obudziła się z krzykiem... witamy w świecie matrixa...

do tej pory nie może sobie wybaczyć.. sobie i JEJ...

do tej pory trwa historia ludzi.. eh ale w koncu jest to" normalne"...

death_world_ : :
mar 02 2005 wiara, nadzieja, miłość...
Komentarze: 8

eh więc to bedzie dokonczenie mojej poprzedniej notki z tamtego miesiąca...eh:/.. dlaczego niektórzy ludzie sa tacy hmm obłudni.. nieznosze tego.. eh:/..
stwierdzam oczywisty fakt... każda jednostką która w zyciu spotkalismy i która miała w naszym zyciu jakies wieksze znaczenie w  jakis sposób wpływa na nas i nasze życie.. eh teraz tak sobie myslę.. spotakie Jego wywarło ogromny wpływ na mnie...zaczełam inaczej spogladac na swiat..eh odebrał mi bardzo duzo i duzo tez dał ale chyba nie tak żeby zamazac ten ból po tak ogromnej stracie.. a starciłam marzenia, nadzieje i chyba nawet wiarę..i najwazniejsze.. miłość.. eh najwazniejsze co był dla mnie dotychczas.. eh nadzieja.. mimo, że jest matka głupich umiera ostatni i jak każdą matke trzeba ją szanowac..eh tylko, że moja juz umarła kika miesiecy temu.. nadzieja.. to takie złudne stworzenie naszej imaginacji..bez nadzieji nie da się żyć.. wiem.. to jest najstarszniejsze co może sie nam przydarzyć.. naszczęście odzyskałam ja dzięki ludziom mi zyczliwym.. przyjaciołom i kumeli, która mam nadzieje zostanie kiedys moja przyjaciółką.:).. eh miłośc..tego nie będę tłumaczyć... i wiara... eh ale wiara w co? a może w Kogo?.. ostatnio dopusciłam do siebie staszna myśl, która opętała mnie i nie daje mi spokoju.. nienawidze się dlatego.. eh mianowicie..stwierdzam, że nie wierzę w prawdziwośc mojej wiary.. nie wiem dlaczego wierzę.. czy dlatego, że tak mnie nauczono, czy tez dlatego, że wierzę..eh najgorsze są takie właśnie rozterki..codziennie przepraszam za moje watpliwości.. eh.. i wiara w ludzi.. że kiedys gdzies tam znajdę osobę, która będzie tym kim On dla mnie nie był.. eh..:(..a co mi dał... doświadczenie jakies napewno.. ale bez przesady....nowe spojrzenie na rzeczywistość..otworzył mi oczy..zaczełam inaczej na to spoglądac.. na ludzi i ich zachowanie....i cierpienie.. ale już to przeszło...

boję się starchu przed ludźmi...dlatego udaję, że sie ich nie boję i wychodzi na to, że jestem "nienormalna".. eh fajnie jest byc nienormalnym...

już staciłam wyczucie.. nie wiem co cjhce kiedys robic.. w przyszłości.. nie wiem.. i do czego sie nadaję.. eh myslałam o tym dziennikarstwie, ale dowiedziałam sie, że trzeba znac perfekt minimum dwa języki..eh.. daleko mi do perfekcji.. ale może kiedys pójdę na te studia.. kto wie.. albo fizjoterapia..ciekawy kierunek.. ale...ale.. eh no własnie jest tyle tego ale...

death_world_ : :