mar 02 2005

wiara, nadzieja, miłość...


Komentarze: 8

eh więc to bedzie dokonczenie mojej poprzedniej notki z tamtego miesiąca...eh:/.. dlaczego niektórzy ludzie sa tacy hmm obłudni.. nieznosze tego.. eh:/..
stwierdzam oczywisty fakt... każda jednostką która w zyciu spotkalismy i która miała w naszym zyciu jakies wieksze znaczenie w  jakis sposób wpływa na nas i nasze życie.. eh teraz tak sobie myslę.. spotakie Jego wywarło ogromny wpływ na mnie...zaczełam inaczej spogladac na swiat..eh odebrał mi bardzo duzo i duzo tez dał ale chyba nie tak żeby zamazac ten ból po tak ogromnej stracie.. a starciłam marzenia, nadzieje i chyba nawet wiarę..i najwazniejsze.. miłość.. eh najwazniejsze co był dla mnie dotychczas.. eh nadzieja.. mimo, że jest matka głupich umiera ostatni i jak każdą matke trzeba ją szanowac..eh tylko, że moja juz umarła kika miesiecy temu.. nadzieja.. to takie złudne stworzenie naszej imaginacji..bez nadzieji nie da się żyć.. wiem.. to jest najstarszniejsze co może sie nam przydarzyć.. naszczęście odzyskałam ja dzięki ludziom mi zyczliwym.. przyjaciołom i kumeli, która mam nadzieje zostanie kiedys moja przyjaciółką.:).. eh miłośc..tego nie będę tłumaczyć... i wiara... eh ale wiara w co? a może w Kogo?.. ostatnio dopusciłam do siebie staszna myśl, która opętała mnie i nie daje mi spokoju.. nienawidze się dlatego.. eh mianowicie..stwierdzam, że nie wierzę w prawdziwośc mojej wiary.. nie wiem dlaczego wierzę.. czy dlatego, że tak mnie nauczono, czy tez dlatego, że wierzę..eh najgorsze są takie właśnie rozterki..codziennie przepraszam za moje watpliwości.. eh.. i wiara w ludzi.. że kiedys gdzies tam znajdę osobę, która będzie tym kim On dla mnie nie był.. eh..:(..a co mi dał... doświadczenie jakies napewno.. ale bez przesady....nowe spojrzenie na rzeczywistość..otworzył mi oczy..zaczełam inaczej na to spoglądac.. na ludzi i ich zachowanie....i cierpienie.. ale już to przeszło...

boję się starchu przed ludźmi...dlatego udaję, że sie ich nie boję i wychodzi na to, że jestem "nienormalna".. eh fajnie jest byc nienormalnym...

już staciłam wyczucie.. nie wiem co cjhce kiedys robic.. w przyszłości.. nie wiem.. i do czego sie nadaję.. eh myslałam o tym dziennikarstwie, ale dowiedziałam sie, że trzeba znac perfekt minimum dwa języki..eh.. daleko mi do perfekcji.. ale może kiedys pójdę na te studia.. kto wie.. albo fizjoterapia..ciekawy kierunek.. ale...ale.. eh no własnie jest tyle tego ale...

death_world_ : :
05 marca 2005, 19:15
hmm ja staram sie jzu nic nie udawac... bje sie ludzi bo boje sie byc zraniona... boje sie samotnosci, samochodow z pojebanymi kierowcami... w sume to strach ogarnia mnie coraz bardziej i dochodze do wnisku ze pomimo chce zycia nie pokonam strachu przed zyciem
Dotyk_Anioła
05 marca 2005, 15:51
Rozumiem... Spotkanie jego również wywarło ogromny wpływ na moje życie... Ale jego odejście chyba jeszcze większy... Moja nadzieja umiera i się odradza... I cholernie mnie męczy...
03 marca 2005, 17:06
hey milosc nie mogla w Tobie umrzec. to jest jedna z tych rzeczy ktora nie zanika. widze ze wciaz cos do niego czujesz..przynajmniej jakis sentyment ktory zamknal Ci dzwi do serduszka. po moim blogu i notkach widzisz ze mialam podobnie. ale wiesz co? milosc jest w Tobie tylko musi sie obudzic, a to nastapi jak kogos poznasz zobaczysz. nadziei nie nalezy tracic, bo czasem tylko ona nam zostaje i trzyma przy zyciu...
empatia
03 marca 2005, 15:26
Yhm, podpisuję się pod Chwastem :]
Dziadek
03 marca 2005, 08:12
Jeśli mocno czegoś pragniemy ,musimy uzbroić się w cierpliwość i to jest właśnie nadzieja... czasem jednak czekamy za długo..
02 marca 2005, 19:11
Dobrze, że masz przyjaciół:)Ja też jestem nienormlana podobno, no i masz rację, fajnie jest być nienormalnym:D
02 marca 2005, 18:58
Przyjaciele to skarb... Potrafią podnieść człowieka z kolan. Dobrze, że ich masz:)
02 marca 2005, 18:23
Nadzieja często rodzi się na nowo.

Dodaj komentarz