sty 08 2005

nadzieja


Komentarze: 5

widziałam mysli wypływające spod twoich ust niesionych wiatrem zapomnienia...a na fali rozkoszy kwitły kłamstwa....

z chwila gdy odeszłes znikły troski....znikły marzebia..znikło wszystko....

ty..nadziejo potomnych ...płyń na morzu matczynej miłości...płyń dalej i dalej... stoppppp

a imie twe jak muza....ciezka muza natchnienia....nadzieja....znikłas matko i ojcze zarazem..........

chroniłas mnie...otaczałas opieka....pracowaas na nasze utrzymanie...broniłas od złego....ojcze dawco nasienia naszego...

<ps.... to nie o zadnym facecie...> jakie to MASAKRYCZNE....

death_world_ : :
flaw-my-face
10 stycznia 2005, 14:28
zawsze jest ten moment, kiedy zostajemy sami i nagle wszystko się rozpływa tak, jak w twojej notce. I chyba to w życiu jest najbardziej przerażające... (nie wiedziałam, że jesteś taką poetką:), brzmi jakby było napisane piórem mickiewicza:)ładnie to ujęłaś. naprawdę ładnie)
Aromic_Dziadek
10 stycznia 2005, 12:39
Ja też niewiele rozumiem... dla mnie musi być prosto i zrozumiale :/ Dla mnie muza raczej kojarzy się z muzyką ,a nie mitologoiczną postacią... Skoro już jestem przy muzyce - jest jak pancerz ,czyni mnie twardym
08 stycznia 2005, 22:49
.... :) ....
08 stycznia 2005, 22:18
A ja chyba niewiele rozumiem...
08 stycznia 2005, 19:50
Wzruszająca notka...

Dodaj komentarz